piątek, 14 marca 2014

I żyli długo i ... ?



  Odkąd posiadam facebooka, widzę jak zmienia się życie moich znajomych z lat zamierzchłych, albo tych których już pewnie nigdy nie zobaczę, bo nasze drogi się rozeszły. W związku, wolny/a, zaręczyli się, wyszła za mąż. Rodzą się im dzieci, obserwuję jak rosną, jak tworzą własne rodziny i zmieniają swoje życie. Z niektórymi uda mi się nawet spotkać i przekonać się na własne oczy, jak to jest być rodziną.


  Zauważyłam jedną prawidłowość – te informacje zawsze są dla mnie zaskoczeniem. Osoby, które przez wiele lat były samotne, nagle spotykają miłość życia. Mężczyźni, którzy nie byli bożyszczami kobiet, stają się świetnymi i zaradnymi mężami i ojcami. Koleżanki, które w liceum nie miały jeszcze chłopaka, dziś wychodzą na spacery z wózkiem. Długotrwałe związki rozpadają się i nagle jeden z partnerów ogłasza, że jutro ślub, ale z kimś innym. Często są to osoby, bo których naprawdę bym się tego nie spodziewała! 

  Co ciekawe kobiety i mężczyźni o najlepszej reputacji i największym braniu wśród płci przeciwnej niespecjalnie się spieszą. Większość moich znajomych nadal jest wolna i fruwa jak ptaki. Rozpadają się co raz to kolejne związki, ciężko im nawiązać kolejne. Trwają dość krótko, większość jest nieistotna. Ludzie poznają się głównie na imprezach lub przez internet. Wydają się być jednak zadowoleni tym faktem i często jest to ich świadoma decyzja. Lata mijają, ale oni dobrze się bawią i żyją chwilą, zdają się być naprawdę szczęśliwi.

  Na czym polega więc fenomen? Myślę, że często to kwestia naszych wartości i priorytetów. Jedni poświęcają się miłości i chcą budować razem przyszłość poprzez kolejne kroki. Innym z kolei czegoś brakuje w takim normalnym schemacie, więc wciąż szukają i zgłębiają świat. Innym razem jest to po prostu kwestia przypadku i zrządzenia losu. W końcu trzeba jeszcze spotkać kogoś godnego! 

Zastanawiam się tylko, ile z tych osób chętnie zamieniłoby się rolami?


  Ja na przykład od zawsze chciałam budować rodzinę i było to moje skryte marzenie. Drzemie we mnie taki stereotyp dziewczynki ubranej w białą suknię i udającej drogę do ołtarza. W mojej hierarchii wartości rodzina jest najważniejsza. Dziś wiem jednak, że jeśli czegoś zbyt mocno pragniemy, to możemy to marzenie oddalić od siebie. 

  Pozostaje mi popatrzeć zazdrosnym okiem za koleżankami i kolegami, którzy niespodziewanie spełniają moje marzenie i im pogratulować, że w dzisiejszym świecie potrafią zdecydować się na tak odważny krok wspólnie. Nie jest łatwo w czasach cotygodniowych  imprez, rozpusty i ogólnej wyjebki tworzyć długotrwały związek. A tym bardziej przypieczętować go na zawsze. Tak uważam. 

A przynajmniej osobiście chętnie bym się z nimi zamieniła.

Kochajcie się! 




2 komentarze:

  1. Myślę, że w tworzeniu udanego związku ważne jest spotkanie odpowiedniej osoby. Jest to przeważnie przypadek. Ale myślę, że istotą bycia szczęśliwym w związku jest wierność swoim ideałom, priorytetom i niestety, ale brak ustępstw od swoich oczekiwań. Albo minimalne ustępstwa. Wyobraźmy sobie, że chcemy być z kimś kto np. lubi imprezy i dorówna nam kroku w cotygodniowych maratonach klubowych. Jeżeli zwiążemy się ze spokojnym żuczkiem będziemy się męczyć. Gdy lubimy podróże, a nasza druga połówka wręcz przeciwnie - nie odnajdziemy szczęścia. To nieuniknione - w pewnym momencie przyjdzie taki czas, gdy czegoś nam zabraknie i będziemy chcieli wpłynąć na tę drugą osobę. I tak już będziemy się zmieniać nawzajem i będziemy się męczyć. Nie mam tu na myśli kompromisów, bo te są podstawą każdej relacji. Chodzi mi o naszą naturę, nasz prawdziwy charakter, temperament. Trzeba się "dobrze dobierać". :)
    Ann... ja też często patrzę jak to znajomym spełniają się moje marzenia... Ale i na nas przyjdzie czas! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz rację. Całkowitą. Wczoraj zrozumiałam, że nie taka droga mi była pisana, ale to nie znaczy, że jestem skreślona. Dla każdego jest szansa. Tylko trzeba mądrze wybierać...

    OdpowiedzUsuń