Świat mody.
Szafiarki kolorowe jak paw wpuszczony do zakładu malarskiego, lub klony wypuszczone z jednej fabryki. Generalnie odległy mi temat, bo noszę to, w czym mi wygodnie i co odzwierciedla moją osobowość. Dużo by narzekać na dzisiejsze czasy, ale jedno w nich lubię – nosisz, co chcesz. O ile niektórzy nadużywają tej swobody, to ja z wielką radością przyjęłam „najnowsze trendy”. Powód jest prosty… mogę ubrać wszystko to, co na nastoletniej Ann byłoby po prostu wyśmiane.
1. Leginsy
Kiedyś welurowe lub bawełniane, koniecznie z bohaterami bajek – wystarczy zajrzeć do albumu ze zdjęciami. Hit przedszkola, zmora podstawówki. Za co je uwielbiam? Za nieziemską wygodę i swobodę kucania. Chociaż nie ukrywam, że dodatkowym atutem jest ładnie wyeksponowany zad.
2. Kalosze
Dobre na wykopki, brodzenie w szambie, tudzież obowiązkowe dla malucha w trakcie burzliwej pogody. Mówcie, co chcecie – one po prostu nie przepuszczają wody! Litości, kto lubi mieć przemoczone buty?
3. Marynarki
Nastolatce nie wolno było być elegancką. Podczas różnorodnych uroczystości szkolnych dało się zauważyć nieoficjalny konkurs na najbardziej zbereźną lub buntowniczą stylizację, czyli w grę wchodziła koszula w stylu Britney, albo bluza z kapturem. Ile bym oddała, żeby móc swobodnie chodzić po szkole w marynarce bez obawy, że zostanę nazwana kujonem.
4. Czapki
Jakie to niesprawiedliwe, że nam nie wolno było nosić nakrycia głowy, chyba, że była to czapeczka z daszkiem. Wszelkie wełniane czapy należało ściągać w bezpiecznej odległości od budynku szkolnego, a najlepiej zaraz poza zasięgiem wzroku rodziców. Teraz nastolatkom ciepło i nie muszą się za to wstydzić.
5. Naturalne włosy
Loki za moich czasów były prawdziwym wyznacznikiem obciachu i niedbałości o siebie. Każda szanująca się nastolatka do szkoły chodziła wraz z prostownicą do włosów, którą prasowała je co przerwę na tak zwanego ulizusa. Teraz nie trzeba ich nawet czesać, wystarczy związać w niedbałego kucyka, a im bardziej frywolny, tym lepszy. Ile czasu, prądu i nerwów można zaoszczędzić…
6. Brak makijażu
Wierzcie lub nie, mam nastoletnią siostrę , ona ma koleżanki i żadna się nie maluje. Ba, im naturalniejszy look tym lepiej. Makijaż jest passe.
7. Trampki
Tylko frajerzy przebierali buty na trampki. Nic dodać, nic ująć. Obecnie niektóre modele są droższe niż kolacja w Wierzynku. Osobiście chętnie przeszłabym się ponownie po korytarzach szkolnych w moich czerwonych trampach z krokodylem.
8. Styl „mam wyj*bane”
Ileż my się to musiałyśmy starać. Jakież musiałyśmy być kolorowe, wyjątkowe, niepowtarzalne. Dziś największe wzięcie ma dziewczyna w białym, rozciągniętym t-shircie i dżinsach.
9. Możliwość zakrywania pokaźnego brzucha
Można zaoszczędzić sobie przykrego widoku wystającej zimowej oponki spod przykrótkiej bluzeczki, która niestety była obowiązkowym elementem dyskotekowej stylizacji. Dzięki ci modo za tę możliwość!
10. Dużo i Tanio
Podczas, gdy ja musiałam płaczem i krzykiem zabraniać mamie wchodzenia do ciucholandów, czy kupowania ubrań na bazarkach, to dzisiaj jest to na porządku dziennym, a wręcz zabiegiem pożądanym. Dawniej liczyły się dwie rzeczy: cena i logo. Jedno i drugie im większe tym lepsze. Miesiącami zbierało się na upragnioną bluzę Nike lub oryginalne dżiny Levis’a.
Poniżej młodzieńcza ulubiona stylówka: czapka z zagiętym daszkiem firmy Nike, frotka na nadgarstku, obcisła, przykrótka bluzeczka z kapturem, odsłaniająca brzuch dodatkowo ozdobiony zmywalnym tatuażem w obszarze pępka oraz spodnie dzwony biodrówki. W kadrze nie załapały się niestety dopasowane kolorystycznie sandały - firmy Nike (powinni mi zapłacić za takie lokowanie produktu).
Pomimo obecnego szaleństwa modowego cieszę się, że nareszcie mogę myśleć, w czym jest mi wygodnie, a nie o tym, co spodoba się innym ludziom. Od tego są szafiarki ;)
Na dowód zjednoczenia się z obecnymi nastolatkami, postanowiłam poczuć się jak one i przywdziałam jedną z modniejszych czapek sezonu. Okazało się jednak, że jestem starsza, niż myślałam, bo zbagatelizowałam niepozorne białe cyferki, które to okazały się być datą urodzin jednego z idoli...
Jak się okazuje czasami lepiej wiedzieć, co w modzie piszczy ;)